Ambalasei nie odpowiedziaĹa. Tak byĹo najlepiej. OdwrĂłciĹa siÄ i patrzyĹa na wodÄ i
Ambalasei nie odpowiedziaĹa. Tak byĹo najrozsądniej. OdwrĂłciĹa siÄ oraz patrzyĹa na wodÄ oraz niebo. GasnÄ ce ĹwiatĹo przypominaĹo jej o Ĺmierci. Vaintè nigdy o niej nie myĹlaĹa. Ani o Ĺźyciu. Po prostu istniaĹa. Gdy zgĹodniaĹa, ĹapaĹa ryby, gdy czuĹa pragnienie, piĹa ze ĹşrĂłdĹa. te bezmyĹlne, puste Ĺźycie dość jej dziś odpowiadaĹo. JeĹli czasem myĹlaĹa o dawnych wydarzeniach, wspomnienia te niepokoiĹy jÄ , uwieraĹy, powodowaĹy zaciskanie zÄbĂłw z silnych emocji. Nie lubiĹa tego. lepiej nie zaprzÄ taÄ sobie gĹowy takimi draĹźniÄ cymi sprawami, a najrozsądniej nie myĹleÄ w ogĂłle. 42 Fanasso to tundri hugalatta, ensi to tharmanni - foa er suas tharm, so et hola likz modlÄ . powiedzenie TANU Wpatruj siÄ w las, a nie w gwiazdy, ponieważ dostrzeĹźesz tam swĂłj tharm. ROZDZIAĹ VIII Kerrick nakazaĹ postĂłj, gdy wĹrĂłd drzew nasiliĹ siÄ upaĹ. - Za wczeĹnie na odpoczynek. - Harl nie prĂłbowaĹ skrywaÄ rozczarowania z owej decyzji. ByĹo to jego szasnaste lato oraz bardziej przypominaĹ ĹowcÄ niĹź chĹopca. - MoĹźe dla ciebie, lecz wszyscy inni przeczekajÄ tu najwiÄkszy upaĹ, pĂłjdziemy dalej, gdy tylko zelĹźeje. JeĹli silny Ĺowca nie chce odpoczywaÄ, niech zbada czekajÄ cy nas szlak. MoĹźe jego wĹĂłcznia trafi na ĹwieĹźe miÄso. Harl chÄtnie porzuciĹ drÄ gi wĹĂłkĂłw oraz wyprostowaĹ zmÄczone plecy. Gdy braĹ wĹĂłczniÄ, powstrzymywaĹ go Kerrick. - weź teĹź Ĺmiercio-kij. - Nie sprawdzi siÄ do polowania. - okazuje się pozytywny do zabijania murgu. chwytaj. Harl ruszyĹ cicho naprzĂłd, a Kerrick podszedĹ do siedzÄ cej pod drzewem zmÄczonej Armun. - Powinienem byĹ zatrzymaÄ siÄ wczeĹniej. - Nie, tak okazuje się dobrze. W drodze wrĂłcÄ mi siĹy. - NiosÄ ca dziecko Darras podaĹa je mamie. Armun przystawiĹa niemowlÄ do gruczołów mlekowych, przysĹoniÄowej w tym upale jedynie lekkÄ skĂłrÄ . Arnwheetowi to wszystko siÄ nie podobaĹo, czuĹ siÄ zaniedbywany oraz pociÄ gnÄ Ĺ Kerricka za rÄkÄ. - ChcÄ iĹÄ z Harlem. Moja wĹĂłcznia chce siÄ napiÄ krwi zwierzyny. - Wielkie sĹowa jak na chĹopca - uĹmiechnÄ Ĺ siÄ Kerrick. - Za duĹźo sĹuchasz opowieĹci Ortnara o polowaniach. - RozejrzaĹ siÄ wokĂłĹ, przepatrujÄ c las oraz przebyĹa drogÄ. ByĹa pusta. Kulawy Ĺowca posuwa siÄ dość powoli oraz doĹÄ czy do nich później. Czeka ich dĹugi spacer. Kerrick wziÄ Ĺ od Darras wÄdzone miÄso, usiadĹ obok niej oraz zaczÄ Ĺ jeĹÄ. Z drugiej strony przysiadĹ Arnwheet, ktĂłry na widok jedzenia zapomniaĹ o Ĺowach. JuĹź koĹczyli posiĹek, gdy wĹrĂłd drzew coĹ siÄ poruszyĹo. Arnwheet rozeĹmiaĹ siÄ na widok chwytajÄ cego za hèsotsan Kerricka. - To tylko Ortnar. Nie zastrzel go. - Nie zastrzelÄ. PotÄĹźny Ĺowczyk ma korzystniejsze oczy niĹź ja. Ortnar kuĹtykaĹ powoli, wlokÄ c bezwĹadnÄ nogÄ oraz ociekajÄ c potem. Darras podbiegĹa do niego z tykwÄ peĹnÄ płynu. Ĺowca wypiĹ jÄ oraz osunÄ Ĺ siÄ na ziemiÄ. - Za wczeĹnie siÄ zatrzymaliĹcie - powiedziaĹ. - Armun szybko siÄ mÄczy. Ruszymy dalej, gdy stanie siÄ chĹodniej.