— Po co to potrzebne? Czy ktoś zapomniał szczoteczki do zębów?

— Po co to potrzebne? Czy ktoś zapomniał szczoteczki do zębów? — Zdaje popatrz. się, iż niesie ważne lekarstwa. Doktorze, Dr Scott starannie przeczytał depeszę. — To jest interesujące. Przypuszczają, iż wynaleźli szczepionkę na gorączkę marsjańską. Jest to rodzaj serum; dokonał tego Instytut Pasteura. Muszą być tego dość pewni, jeżeli zadali sobie tyle trudu, aby nas złapać. — okazuje się, do diabła, pocisk Typ III, nie mówiąc 37 już o marsjańskiej gorączce? — wybuchł wreszcie Gibson. Dr Scott odpowiedział, nim ktokolwiek zdążył powiedzieć słowo. — Gorączka marsjańska nie jest w gruncie rzeczy chorobą marsjańską. Wydaje się być wywołana poprzez pewien organizm ziemski przywieziony tam poprzez nas, który wolał tamtejszy klimat od starego. Ma symptomy podobne do malarii; ludzie na nią rzadko umierają, ale efekty ekonomiczne choroby okazują się dość poważne. W ciągu jednego roku proc. straconych roboczogodzin... — Dziękuję dość. Już wszystko sobie przypominam. A pocisk? Hilton wśliznął się gładko w rozmowę. — Jest to po prostu mała automatyczna rakieta z radiosterowaniem i dość dużą prędkością końcową. Jest używana do przewozu ładunków między stacjami kosmicznymi lub do pościgu za statkami kosmicznymi, które czegoś zapomniały. Gdy znajdzie się w zasięgu radiowym, przyjmie nasz sygnał i skieruje się do nas. Hej, Bob — powiedział, nagle zwracając się do Scotta — dlaczego nie skierowano jej wprost na Marsa? Byłaby tam znacznie wcześniej od nas. — ze względu na to że nie znieśliby tego jej mali pasażerowie. Muszę przygotować dla nich kilka pożywek, aby mieli czym żyć i pilnować ich jak niańka. Nie jest to moja specjalność, lecz przypuszczam, iż przypomnę sobie coś z tych rzeczy, które robiłem w szpitalu św. Tomasza. — Czy nie trzeba by — zażartował Mackey, co zresztą rzadko mu się przytrafiało — aby ktoś poszedł i namalował czerwony krzyż na zewnątrz? Gibson zamyślił się. — Byłem przekonany — powiedział po chwili — iż